Na nowym albumie można usłyszeć mnóstwo energicznych utworów, które kojarzą się z wiosenno-letnim uniesieniem. Dlaczego w takim razie datę premiery płyty wyznaczono na 3.03.2023 i jaką rolę odgrywają tutaj trzy trójki w tej zimowej dacie?

Mateusz Parzymięso: Tak, to prawda. Na płycie jest dużo żywych numerów. Dobrze, że kojarzą się z tą cieplejszą porą roku. I w sumie data premiery wydaje się bardzo trafiona, bo przecież już za chwilę będziemy mieli do czynienia z wiosną :), później latem i to właśnie na koncertach plenerowych przy (miejmy nadzieję) pięknej pogodzie będziemy mogli prezentować te energiczne piosenki.

Czym dla Panów są “narkotyki świata” i jakie na co dzień najbardziej uzależniają członków zespołu Myslovitz?

Mateusz Parzymięso: Pewnie dla każdego z nas będzie to coś innego. Dla jednych to dobra, uzależniająca książka, ktoś inny wybierze wieczór z muzyką, będzie chciał odkryć w niej coś nowego lub włączy taką, której działanie na sobie ma już wypróbowane, jeszcze inni wybiorą coś z mocniejszych rzeczy, może nawet prawdziwe używki. Myślę jednak, że tytuł „Wszystkie narkotyki świata” mówi nam głównie o emocjach, które każdy z nas przeżywa i które często działają na nas jak narkotyk. O czymś, co w codziennym życiu dotyka nas najbardziej. O miłości, spełnieniu, radości, ale też o niechęci, nienawiści, pewnie też o smutku i naszych różnych zawodach życiowych.

Przemysław Myszor: Każdy ma własny zestaw. Mógłbym powiedzieć, że moim narkotykiem jest muzyka ale czasem mi się wydaje, że to jednak bardziej obsesja. Cały czas gra mi cos w głowie jakbym miał jakieś równoległe życie. Na pewno moim narkotykiem i to w złym znaczeniu jest cukier od którego nie umiem się uwolnić. Ostatnio moja żona Danusia powiedziała mi, że jestem pracoholikiem. I chociaż zawsze uważałem się za lenia to wygląda na to, że jednak praca czyli muzyka w moim przypadku. W kontekście płyty „narkotyki” są też wszystkimi pokusami jakie na nas czyhają bądź są nam oferowane przez świat w miejscu, w którym się znajdujemy- popularność, rozpoznawalność, akceptacja a czasem wręcz uwielbienie, używki, styl życia, pieniądze, władza czy też wpływ jaki mamy na innych, podróże. To wszystko mocno atakuje naszą próżność i pompuje ego. Staramy się utrzymać zdrowy dystans ale trudno nie wpaść czasem w pułapkę i nie odlecieć.

Wojtek Powaga-Grabowski: Do narkotyków, które opisali koledzy i od których jestem również uzależniony, dodałbym od siebie; przede wszystkim koncerty, widok szczęśliwych, zasłuchanych, śpiewających teksty ludzi pod sceną, prowokowanie ich do żywego uczestnictwa w naszym…spektaklu, w naszym szaleństwie …no bardziej w moim szaleństwie 🙂 …wspaniałe uczucie, uczucie jedności, jakiejś sprawczości, pokrewieństwa dusz- nie wiem, czy to nie za bardzo megalomańskie, ale prawdziwe, narkotyczne moje pragnienie. A tak na co dzień…jeśli tylko mam czas, to moim narkotykiem jest sport, wysiłek fizyczny i endorfiny, którymi ładuję baterie.

Warstwa liryczna na płycie “Wszystkie narkotyki świata” skupia się w głównej mierze na uczuciach i relacjach międzyludzkich. Czy miłość jest największym narkotykiem który uzależnia ludzi?

Wojtek Powaga-Grabowski: Z tą miłością nie jest tak prosto, trzeba z nią uważać. Na początku tracisz głowę, wpadasz w obłęd, nie możesz o niczym innym, w zasadzie o nikim innym myśleć, unosisz się parę metrów nad ziemią. Wszyscy tego pragną, wspaniały narkotyk. Ale na szczęście taki stan trwa jakiś czas i się uspokaja. Ktoś kiedyś powiedział; dobrze, że zakochanie nie trwa wiecznie, bo wszyscy chodzilibyśmy jak zombie. A później… później trzeba o to wszystko, o związek, o relację, o tą miłość dbać, pielęgnować, podlewać, zasilać, wycinać zbędne gałązki przyzwyczajeń, obojętności jak drzewko bonsai.

Przemysław Myszor: Myślę, że miłość jest jednym z większych uzależniaczy jakie rządzą naszym życiem. Rozpycha się w naszych sercach jak chce a my mamy mocno ograniczoną możliwość kontroli. Miłość zmienia nam chemię organizmu czyli większość reakcji. Jak dodać do niej pożądanie to zaczynamy działać w takim automatycznym trybie.

fot. Łukasz Gawroński

Każdy fan zespołu z pewnością na własny sposób zinterpretuje okładkę płyty. Proszę jednak opisać, czym dla Panów jest umieszczona na okładce albumu charakterystyczna fotografia – co symbolizuje i czym jest dla zespołu Myslovitz?

Przemysław Myszor: W oczach tej dziewczyny jest wszystko. Czasem można nie zauważyć, że przecież nie jest sama na tej okładce, tak bardzo chwyta cię wzrokiem. Ta okładka opowiada nam wiele historii, zawiera w sobie wiele możliwości. Jest ucieleśnieniem tego o czym śpiewamy ale też rozwinięciem bo nie ma kresu w tym spojrzeniu. I nie ma jednoznaczności w tej pozie jaka oboje przybierają. Ja zaś nie umiem uwolnić się od pytań „gdzie jesteś”? „co się z tobą dzieje”? ponieważ tak się składa, że ta dziewczyna jest Ukrainką, ten chłopak najprawdopodobniej też i fotograf, który robił to zdjęcie również jest Ukraińcem mieszkającym w Dnieprze czyli gdzieś na samej linii frontu. I chociaż zdjęcie wybraliśmy jeszcze w 2020/21 roku to rok temu, dokładnie 24 lutego wszystkie konteksty się zmieniły. I to spojrzenie też się zmieniło dla mnie. I boje się patrzeć w te oczy. Historia tej okładki uzmysławia mi jak bardzo życie się z nami zabawia i jeszcze, że jesteśmy tylko liśćmi dla wiatru.

Bardzo często na muzyków duży wpływ mają książki i filmy. Proszę zdradzić kilka tytułów, tak aby fani mogli lepiej poznać inspiracje do tworzenia tekstów i muzyki zespołu.

Wojtek Powaga-Grabowski: Tak, my tekściarze w zespole Myslovitz bardzo często pomagaliśmy sobie podczas pisania rozpalić ogień w duszy filmami, książkami. Jest to świetny sposób, żeby zobaczyć jakiś problem, jakieś uczucie z innej perspektywy. Ja jednak, podczas pracy nad warstwą liryczną tej płyty, miałem po dziesięcioletniej przerwie tyle uczuć w notatniku jak i w sobie, nagromadzonych, nienazwanych emocji, że nie musiałem czerpać z innych źródeł. Dobre pytanie (!), dopiero teraz to zauważyłem.

Przemysław Myszor: Oj. Takich rzeczy zwykle się nie ujawnia. Inspiracje z różnych płaszczyzn mieszają się ze sobą, najczęściej w mało konkretny sposób. Często są to jakieś wrażenia, ślady barw czy emocji, powidoki, echa, wspomnienia, fantazje, krople, które drążą skały. Trudno opisać ten kalejdoskop ale spróbuję sobie cokolwiek przypomnieć. Na przykład taki film „Moje cynkowe łoże” albo film na podstawie powieści „Nikt nie ocali się sam”. Niestety nie pamiętam na ile mnie zainspirowały bo są tylko małym wyjątkiem całego kalejdoskopu.

Co jest największym motorem napędowym dla Panów do tworzenia muzyki przez ponad 30 lat, z taką pasją jaka bije z samej muzyki i mówienia o niej w wywiadach?

Wojtek Powaga-Grabowski: No właśnie ta pasja do muzyki i nie ukrywam ludzie, fani, którzy po tylu latach różnych burz są z nami, zawsze nas napędzają, wspierają i czujemy, że nie możemy ich zawieść. To taka samonapędzająca się maszyna. Zawsze, robiąc cokolwiek w temacie Myslovitz, mam z tyłu głowy to, że z tej drugiej strony jest człowiek, nasz odbiorca, fan za którego jesteśmy odpowiedzialni.

Przemysław Myszor: Jak śpiewał Jerzy Stuhr: „po prostu musze, inaczej się uduszę”. Jak pisałem muzyka to mój narkotyk i obsesja a podejrzewam, ze moi koledzy z zespołu maja podobnie. Komponujemy i piszemy bo nam to się rodzi w głowie. To osobliwe uczucie kiedy przychodzi do ciebie piosenka. Ona nie puka, nie zapowiada sie, po prostu nagle jest. Podnosisz oczy a ona siedzi w kuchni i pije herbatę. Albo siedzi przy tobie kiedy się budzisz, śpiewa ci kiedy sprzątasz. No takie lekkie szaleństwo.

Trudno znaleźć w Polsce osobę, która nie kojarzy nazwy Myslovitz. Pomimo dziesięcioletniej przerwy w wydawaniu muzyki, zespół posiada renomę i status kultowej kapeli. Co najbardziej zaskoczyło Panów na świeżo po premierzy płyty, w kontekście jej odbioru i reakcji fanów oraz branży na powrót zespołu do aktywności wydawniczo-koncertowej?

Wojtek Powaga-Grabowski: Mnie osobiście podczas spotkań z dziennikarzami, fanami bardzo zaskoczyło, wręcz zawstydziło, określenie ,kultowa kapela’. Nie zaprzestaliśmy nigdy działalności koncertowej, ale wiadomo, że podczas promocji nowego materiału spotykamy się bliżej z fanami, dziennikarzami i kiedy za każdym razem słyszę właśnie te słowa czuję się…zakłopotany. Ale co zrobić, 30 lat na rynku, tyle piosenek, tyle emocji przekazanych w tekstach, tyle koncertów, że może to i prawda 🙂

Przemysław Myszor: Zaskoczyło nas pozytywnie bardzo dobre przyjęcie zarówno płyty jak i Mateusza jako nowego głosu zespołu Myslovitz. Oczywiście marzyliśmy o tym by „Wszystkie Narkotyki Świata” były dobrze odebrane ale przecież wiadomo, że nie było to oczywiste. Mogło się zdarzyć wszystko. Mogło się okazać, że nie trafiamy już do ludzi, że nie ma dla nas miejsca na rynku muzycznym. Tego obawialiśmy się najbardziej. Ale, strachy na lachy, wydaje się, że wszystko się w miarę udało i układa nam się dobrze.

Jakie zmiany na rynku muzycznym które się dokonały, są dla Panów najistotniejsze w trakcie trzech dekad kariery – te złe i dobre?

Wojtek Powaga-Grabowski: Te dobre, to nieograniczone możliwości nagrana materiału, piosenek. Dzisiaj w zasadzie każdy może zrobić sobie płytę ma komputerze w domu tanim kosztem. Nie trzeba do tego wynajmować drogiego studia. Jeśli masz coś do powiedzenia, coś w tobie siedzi i chcesz się tym podzielić, to proszę , plus promocja, którą taki młody człowiek może sobie sam zrobić w mediach społecznościowych. Z drugiej strony (i tu jest ten minus) jesteśmy zalewani praktycznie dziennie jakimiś nowościami, niekoniecznie wysokich lotów. Trzeba się przez to wszystko przebić, żeby w tym ogromie wyłowić coś ciekawego dla siebie. No i dobre i złe są platformy streamingowe, w jednej chwili mam dostęp do wszystkich piosenek świata, co dla nas, fanów muzyki jest wspaniałe, mogę słuchać wszystkiego i wszędzie. Z drugiej strony, jako autorzy i kompozytorzy jesteśmy okradani właśnie przez te platformy. Pieniądze jakie z tego ogromnego rynku wpływają do nas są … mało powiedzieć śmieszne, tragiczne, znając skalę i zasięgi.

Przemysław Myszor: Na pewno demokratyzacja rynku muzycznego jaka daje internet. Są duże możliwości by pokazać co się robi bez wchodzenia w dziwne układy z dziennikarzami czy wydawcami. Oczywiście działa to tylko do pewnego poziomu. Z tym zagadnieniem wiąże się już promocja i nakłady jakie się na nią wydaje oraz cała ta szara strefa wpływów, konszachtów i zysków, która układa sobie ciągle ten show bussines po swojemu. To trochę jak wojna dobra ze złem, toczy się wciąż i po każdym sukcesie , kiedy dla artystów wstaje słońce i pojawiają się nowe możliwości, zaraz się okazuje, że ktoś pragnie ten rynek kontrolować, monetyzować na swoją korzyść i przejmować.

fot. Łukasz Gawroński

Czy w ciągu ostatnich lat wierne grono fanów starał się wywrzeć presję na zespół, tak aby szybciej wydał płytę i stał się bardziej aktywny koncertowo?

Przemysław Myszor: Tak, presja jest zresztą immamentną częścią naszej pracy, naszego życia. Czasem radzimy sobie lepiej a czasem dostajemy baty ale to po prostu nasza rzeczywistość. Jak ktoś nie chce presji niech uprawia kwiaty. A ta presja ze strony fanów najczęściej nam pomaga bo pokazuje, że komuś poza nami zależy, że ktoś czeka i że warto się przyłożyć do tego co się robi. Fani często utrzymują nas przy życiu. Gdyby nie ich ciągłe zainteresowanie czasem nawet nakładanie owej presji może na którymś z etapów już byśmy się poddali.

Podobno po dołączeniu do zespołu Acid Drinkers należy przejść proces inicjacji, poprzez wypicie butelki taniego wina. Czy nowy wokalista także musiał przejść rytuał inicjacji w Myslovitz?

Wojtek Powaga-Grabowski: Oczywiście, naszym rytuałem inicjacyjnym jest powinność, jaką ma spełnić wokalista, a mianowicie ; masz tu od nas wszystko i musisz być taki jak my, od razu jesteś pełnoprawnym członkiem ekipy i masz się rządzić i rozpychać jak my. Masz mieć swoje zdanie i je wypowiadać, przynosić piosenki i pracować jak reszta zespołu.

Przemysław Myszor: Nie. Po prostu od razu rzuciliśmy go na pożarcie publiczności i dziennikarzom. Bez żadnej gry wstępnej. Wsadziliśmy go do procy i wystrzeliliśmy jak pocisk , który ma zburzyć mury Jerycha. On wyjął saksofon i dmie ile wlezie a mury jak widać zaczęły się sypać.

Czy poza dotychczas zaplanowanymi koncertami, będzie można zobaczyć i usłyszeć Panów na letnich festiwalach i koncertowej jesieni 2023?

Przemysław Myszor: Tak, trochę tego zagramy w tym roku. Lista się cały czas powiększa. Za chwilę nie będzie przed nami ucieczki.

Ile metrów sześciennych folii wykorzystano podczas kręcenia teledysku do utworu “Latawce”? 🙂

Wojtek Powaga-Grabowski: Nie pamiętam już ile metrów, ale mieliśmy stałe łącze transportowe z pobliskim marketem budowlanym.

Na koniec proszę przekazać naszym czytelnikom dowolną myśl lub przesłanie z jakim mogą wyczekiwać koncertów oraz nowych nagrań spod znaku Myslovitz.

Wojtek Powaga-Grabowski: Jeśli chcecie poczuć Myslovitz w najlepszym wydaniu, zapraszamy na koncerty i do przesłuchania naszej najnowszej płyty Wszystkie narkotyki świata.

Przemysław Myszor: Bądź czujny, wróg czuwa. Już po ciebie idzie.

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *