W sobotę 26 listopada br. w łódzkim klubie Wytwórnia, tłumnie stawiła się publiczność, aby obejrzeć i posłuchać Pezeta wraz z jego zespołem. Już przed godz. 20:00 sala została zapełniona niemal w całości przez miłośników twórczości Pawła z Ursynowa. Nim rozpoczął się koncert, napięcie rosło z każdą chwilą i dzięki płynącej z głośników muzyce budowano klimat. Kilkanaście minut po dwudziestej rozpoczęło się intro, które w połączeniu z wizualizacjami na telebimach, wprowadziło wszystkich na rapowy Olimp – na którym bez wątpienia znajduje się Pezet ze swoim dorobkiem. Po pierwszych dźwiękach “Hollywood smile” z najnowszej płyty “Muzyka komercyjna” na scenę z impetem wbiegł główny bohater wieczoru i rozpoczęła się muzyczna uczta dla fanów rapu. Jeśli ktoś przyszedł wyłącznie posłuchać i kontemplować dźwięki, uniemożliwiła to energia ludzi zgromadzonych na sali. Ponieważ za sprawą hypeman-ów i Pezeta, wszyscy rozpoczęli energetyczne skakanie i machanie rękami w rytm muzyki – i tak już było przez najbliższe półtorej godziny.

Jakość i estetyka

Zaprezentowana tego wieczoru setlista składała się z 21 numerów i najnowsze kompozycje były przeplatane z poprzednimi wydawnictwami – w tym również z pierwszej “Muzyka klasyczna”. Drugi utwór “Intro (Niki)” nawiązywał do powrotu Pezeta do tworzenia muzyki po długiej przerwie wraz z albumem “Muzyka współczesna”. Z tej płyty tego wieczoru usłyszeliśmy także tak zwane bangery jak: “Gorzka woda”, “Magenta”, “Obrazy Pollocka” oraz “Zonda”. W trakcie zapowiedzi numeru “Jan Paweł” gwiazda wieczoru oznajmił, że osiem lat temu myślał, że już nie wróci na scenę, jednak stało się inaczej i mieliśmy okazję zobaczyć go w wyśmienitej formie. Podobnie zresztą jak cały zespół i podbijających zwrotki Mormona i Małolata. Uwagę przykuwały także efektowne wizualizacje, perfekcyjne zaprojektowane pod kątem każdego numery i warstwy tekstowej. 

Kontakt  z publicznością

Od samego początku Pezet doskonale nawiązał kontakt z publicznością i tak było do samego końca. Zachęcał do skakania i bujania się z rękami w górze przy każdym numerze i energię jaką przekazywał fanom, odzyskiwał wielokrotnie spotęgowaną. Kulminacją więzi z publicznością była sytuacja, kiedy raper w trakcie wykonywania numeru “Zszedłem ze sceny” – rzeczywiście to zrobił. Pezet razem z Mormonem rapowali i skakali pośrodku publiczności. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności miałem okazję być dosłownie o krok od muzyków i wspólnie skakać w rytm energicznie wykonywanego kawałka – gdzie praktycznie każdy zdzierał swoje gardło. Efekty tego już zostały uwiecznione przez jednego z fanów i są dostępne na YouTube. Dla wielu było to ogromne zaskoczenie i powodowało wręcz ekstazę i szaleńcze okrzyki – głównie u dziewczyn. Choć radość udzieliła się także mężczyznom – co zresztą nikogo nie dziwiło.

Koncert z wielką mocą

Kulminacją największej energii był wykonany wręcz z rockowym pazurem utwór “Gdyby jutra miało nie być”. W trakcie tego numeru został uwolniony niesamowity pokład energii i można było poczuć się jak na wysokiej klasy koncercie rockowym. Ogromną rolę w tym miał perkusista Ralf “Jabbadrummer” Klimczuk, który dynamicznie wybijał rytm i mistrzowsko atakował swój zestaw perkusyjny. Zresztą w pozostałych numerach wybijał takie bity jakby był automatem perkusyjnym. W świetnych aranżacjach na żywo swoją cegiełkę dołożył również Piotr “Łysy” Lewandowski, dzięki czemu utwory Pezeta nabrały zupełnie nowego drapieżnego charakteru. Zresztą gitarę i jej wpływ na numery doskonale słychać na nowej płycie Pawła Kaplińskiego “Muzyka komercyjna”. Gitarzysta zaaranżował gitarę m.in. do genialnego numeru “Tonic Espresso” – który został wykonany w trakcie koncertu. Końcówka koncertu została przeznaczona na  klimatyczne tracki jak “Nisko jest niebo” oraz “Dom”. Gdy po tych spokojniejszych numerach już koncert zbliżał się ku zakończeniu, nastąpił moment bisu-u z utworem na który czekali chyba wszyscy – w trakcie koncertu ta nazwa była wielokrotnie skandowana – czyli Seniorita (Gorąca Krew). Koncert został zakończony z przytupem i z pewnością nikt nie wyszedł zawiedziony – no może poza tym, że było zdecydowanie za krótko i gdyby wykonano kolejne kawałki, to z pewnością nikt nie wyszedłby z obiektu. 

Podsumowanie

Koncert Pezeta z zespołem to niesamowite doświadczenie dźwiękowo-wizualne. Dla fanów rapu jest to wyjątkowa postać i każde jego wydawnictwo wzbudza duże zainteresowanie i emocje. Słuchanie płyty tego artysty jest niesamowite, jednak dopiero zetknięcie się z tymi kawałkami na żywo jest zjawiskowym przeżyciem. Jeśli zauważycie że raper pojawi się w pobliżu, to koniecznie łapcie bilety i wpadajcie na koncert. Koncert w Łodzi w ramach trasy Business Class Tour był genialny i zdecydowanie warto się wybierać na występy Pezeta – nawet jeśli do tej pory nie słuchaliście rapu. Jest to artysta wszechstronny, a dowodem tego są jego dokonanie muzyczne na płytach i występy na żywo.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *