May, Hammond i Clarkson powrócili z nowym odcinkiem The Grand Tour. Na tę wiadomość czekało wielu fanów zwariowanej trójki z Wielkiej Brytanii. Tym razem, słynni pasjonaci motoryzacji, zabrali widzów do mroźnej Skandynawii, aby przejechać w trudnych warunkach pogodowych po niebezpiecznych zakątkach koła podbiegunowego. Nie obyło się bez zaskoczeń, problemów i specyficznych dla tego programu gagów. Jest o czym pisać, dlatego przyjrzyjmy się temu, co prezentuje nowa odsłona jednego z najsłynniejszych programów motoryzacyjnych na świecie.
Niestrudzeni podróżnicy
Trzeba przyznać, że ekipa The Grand Tour nie boi się wielkich wyzwań i za każdym razem stara się przebić poprzednią wyprawę. Nie raz zaskoczyli widzów kreatywnością i finezją przy planowaniu trasy przejazdu i scenariusza danego odcinka. Tym razem postawili na mroźny klimat i z pewnością nie ułatwili głównym bohaterom zadania. Co widać było w momentach radzenia sobie z lodem i śniegiem – i nie chodzi tutaj tylko o jazdę samochodem w tych skrajnie wymagających warunkach. Mroźne otoczenie dawało się we znaki na każdym kroku uczestnikom eskapady po północnych krajach Europy.
Kraksa i złośliwości
Na pewno ogromnym zaskoczeniem był wypadek Jamesa w tunelu. O dziwo, tym razem to nie Hammond zniszczył samochód i doznał urazów. Mimo iż wypadek wyglądał groźnie i May mocno się poobijał, to – jak zwykle to bywa – cała sytuacja ubarwiła odcinek. Podczas rekonwalescencji – zamiast odpoczynku – James naprawiał swój samochód, aby wrócić do kolegów. Jak mu się to udało? Zachęcam do oglądania, będziecie zaskoczeni obrotem sytuacji. Podczas gdy May miał swoje problemy ze zdrowiem i autem, Clarkson i Hammond jechali dalej i toczyli wzajemne złośliwości. Chyba już każdy przyzwyczaił się, że żart w wykonaniu któregokolwiek z członków The Grand Tour, budzi jednocześnie śmiech i zażenowanie. Taki już jest urok brytyjskiego humoru. Na pewno dodaje to klimatu temu programowi i ubarwia jego zawartość. Momentami trudno wychwycić co jest wyreżyserowane a co jest wynikiem spontaniczności i chwilowej kreatywności głównych bohaterów.
Podsumowanie
The Grand Tour – A Scandi Flick to długo wyczekiwany odcinek i z pewnością ucieszy fanów programu i zwariowanego trio. Jak widać, panowie nie wyszli z wprawy, razem z Panem WIlmanem i całą ekipą motoryzacyjnej serii. Nadal mają zwariowane, odważne i śmieszne pomysły. Cały czas dają się lubić, pokazują swoje ułomności, prezentują świat w zabawny i nietypowy sposób oraz co najważniejsze – kochają samochody! Z każdej maszyny wyciągają maksimum i pokazują do czego są zdolne różnego rodzaju pojazdy. Poddają je modyfikacjom, skrajnie eksploatują i wyciskają z nich wszelkie możliwości. Dobrze że wrócili i czekam z niecierpliwością na Polski akcent, który jak wiemy, ma się niebawem pojawić w tej serii tego zwariowanego programu.
Zdjęcie pochodzi ze strony: www.primevideo.com